wtorek, 4 stycznia 2011

Spotkałem Jezusa

nie prawdziwego, taką koleś ma ksywę. Z długich włosów i brody nic nie zostało. Właśnie wyszedł z więzienia gdzie odsiadywał 3 i pół roku za pobicie. Zostawiła go żona nie ma dokąd wrócić... co zrobi? Wróci do pudła ponownie? Brakowało mu na wódkę...Dołożyłem się. Nie wiem do czego, czy do uspokojenia jego duszy, czy następnego rozboju? Przypomniałem mu jak z 17 lat temu ściąłem go z mostu gdy chciał skoczyć w otchłań naszej rzeki. Dzisiaj jego myśli nie odbiegały od tamtych...Wiele nas zawsze różniło, zwłaszcza muzyka, ja bardziej punkowałem on był metalowcem, ale zawsze się szanowaliśmy. Zakończę jak wieszcz: Smutno mi Boże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz